Mecze sparingowe |
|
Musisz się zalogować, aby korzystać z mini-chatu.
dzisiaj: 426, wczoraj: 515
ogółem: 4 252 442
statystyki szczegółowe
Brak aktywnych ankiet. |
Zapraszamy na wywiad z naszym byłym już trenerem pierwszej drużyny - Łukaszem Wichrem. Wywiad przeprowadził portal Sportowasilesia.com.
Szkoleniowiec, który trafił do Małejpanwi w 2010 roku i rozpoczął z zespołem marsz od klasy A do III ligi podał się do dymisji 10 września po przegranym 3:5 pucharowym meczu z Jednością Rozmiarka. Poprowadził jeszcze w sobotę zespół z Ozimka w Zabrzu do remisu 2:2 z Górnikiem II, ale to był jego ostatni punkt.
- Przed meczem punkt wzięlibyśmy w ciemno, ale po ostatnim gwizdku sędziego mieliśmy świadomość, że bylismy bardzo blisko zwycięstwa - mówi Łukasz Wicher. - Przemek Karabin, do którego miałem pretensje po remisowym meczu ze Skalnikiem Gracze oraz pucharowej porażce w Rozmiarce, "odkupił swoje winy" strzelając dwa gole zabrzanom. Najpierw trafił po rzucie rożnym wykonanym przez Mateusz Marca, a następnie po kontrze rozprowadzonej przez Bogusława Borowca. Do pełni szczęścia w tym spotkaniu zabrakło wykorzystania w ostatnich sekundach meczu rzutu karnego wywalczonego przez Szymona Reimana, a wykonywanego przez Dawida Czaplińskiego. Bramkarz wyczuł intencje strzelca, a ponieważ piłka leciała na najlepszej wysokości dla bramkarza, nie zdobyliśmy trzeciej bramki. Szkoda.
- Czy zwycięstwo mogło coś zmienić w kwestii stanowiska trenera?
- Do dymisji podałem się w czwartek, ale pojechałem do Zabrza na sobotni poranny mecz, żeby dać zarządowi czas na znalezienie nowego trenera. Wybrano Dariusza Kaniukę, który w pewnym sensie jest moim nauczycielem, bo u niego zdobywałem II klasę trenerską. Namawiał mnie do dalszej pracy. Niektórzy ludzie z zarządu też podkreślali, że powinienem zostać, ale nie do końca czułem poparcie wszystkich ludzi w klubie i podtrzymałem decyzję. Uznałem, że tej drużynie potrzebny jest nowy bodziec, bo prezentowana przez nas gra w tym sezonie upoważniała nas do tego, żeby zdobyć 6-7 punktów więcej niż mamy.
- Z jakim uczuciem zamyka pan ciekawy rozdział swojego życiorysu pod tytułem Małapanew Ozimek?
- Wykonałem kawał solidnej pracy robiąć "coś z niczego". Gdy przychodziłem do Małejpanowi drużyna spadła akurat z okręgówki do klasy A i miała jednego seniora. Przeszedłem do Ozimka w czerwcu 2010 roku z LZS Sławice, w którym od klasy B przeszedłem szybką drogę, co rok awansując do klasy okręgowej. Dziwiono się wtedy, że z okręgówki odchodzę do klasy A, ale ja mówiłem, że robię krok w tył, żeby zrobić dwa do przodu. Zrobiłem trzy... Pracując z drużynami juniorów i jednocześnie prowadząc pierwszy zespół awansowaliśmy rok po roku do IV ligi, w której jako beniaminek wywalczyliśmy czwarte miejsce, a rok później z pierwszej pozycji weszliśmy do III ligi. Na początku pracy w Małejpanowi byłem prezesem i trenerem, ale po dwóch latach rozdzieliłem te funkcje, bo czuję się przede wszystkim szkoleniowcem, a działaczem byłem tylko dlatego, żeby rozruszać środowisko. Udało się i jestem zadowolony, że pracując głównie z wychowankami doszliśmy tak daleko. Zawodnicy z roczników 1992 i 1994 Marzec, Czapliński, Molendowski, Reimann, Włoch i Kwasik są tego najlepszym przykładem.
- Zostanie pan w Małejpanowi w innej roli?
- Nie. Przede wszystkim jestem trenerem i na razie zamierzam odpocząć z rodziną, która przez ostatnie ponad czterey lata niewiele ze mnie miała pożytku. Myślę jednak, że szybko znajdzie się dla mnie jakieś szkoleniowe wyzwanie, bo piłka nożna jest moją pasją i może znowu uda się zrobić coś z niczego...