Mecze sparingowe |
|
Musisz się zalogować, aby korzystać z mini-chatu.
dzisiaj: 222, wczoraj: 392
ogółem: 4 256 354
statystyki szczegółowe
Brak aktywnych ankiet. |
Po zeszłorocznych występach w pierwszym zespole Mateusza Marca i Szymona Reimanna oraz ostatnim przebojowym wejściu do składu Małejpanwii przez Jakuba Włocha wśród chłopaków z drużyn juniorskich krąży pytanie "kto następny?"
Sukcesy ich kolegów oraz fakt, że obecnie wyróżniają się w spotkaniach pierwszej drużyny, motywują tych młodych chłopaków, w tym Krzysztofa Soszkę (strzelił dwie bramki w meczu rezerw w tym jedną pięknej urody), Marcina Grajoszka czy Artura Pawłowskiego, do jeszcze cięższej pracy. Młodzi Hutnicy widzą, że na Częstochowskiej ciężka praca jest nagradzana i to pozwala im z powodzeniem patrzeć w przyszłość.
Patrzysz na Mateusza czy Szymona z zeszłego roku - mówi jeden z nich - oraz Kubę Włocha z tego i widzisz, jaką ścieżką powinieneś iść. Myślisz sobie wtedy "jeżeli będę grał dobrze, to kiedyś i ja dostanę szansę". Tutaj dobra forma nie zostaje niezauważona.
Teraz jest zdecydowanie lepiej niż było kiedyś. Wszyscy chcą grać w pierwszej drużynie, wszyscy trzymamy się razem i to jest bardzo dobre miejsce dla młodych graczy w tej chwili. Kiedy dostaniesz szansę, musisz sięgnąć po nią obiema rękami - mówi Mateusz
Młodsi Hutnicy są pod wrażeniem, jaki wpływ na grę pierwszej drużyny mają wymienieni trzej zawodnicy z rocznika 1994 (Marzec, Reimann i Włoch). Spokój oraz panowanie ich kolegów w środku pola dają przekaz, że most między drużyną młodzieżową, a pierwszym zespołem wcale nie jest długi i niemożliwy do przejścia.
Taka sytuacja podoba się także opiekunowi naszych młodzieżowców Robertowi Murszewskiemu:
"To, że te chłopaki widzą swoich kolegów grających w pierwszej drużynie sprawia, że na treningach pracują jeszcze ciężej i jeszcze więcej walczą. To jest bardzo motywująca sytuacja."
Wszyscy życzymy im jak najlepiej. Nie ma żadnych uczuć zazdrości, ponieważ oni dostali się do pierwszej drużyny, a my nie. Wszyscy chcemy tego dokonać i staramy się, żeby tak się stało - dodają ich młodsi następcy.